Zapowiedź 33. kolejki, czyli finałów

Zapowiedź 33. kolejki, czyli finałów

To już ostatnia kolejka Menedżera Orlen Basket Ligi, ale emocji na pewno nie zabraknie. W 33. kolejce liczą się wyniki zawodników grających w finale i w rywalizacji o trzecie miejsce, ale na pewno zmian w składach nie zabraknie.

Przed pierwszymi meczami rywalizacji o medale (piątek 31 maja) można poważnie zamieszać w składach. Limit zawodników z jednego klubu w składzie wynosi bowiem obecnie aż pięciu! Dodatkowo budżet na zawodników wzrósł do 25 milionów. Można więc trochę poszaleć, a oczywiście – jeśli ktoś nie użył jej wcześniej przed kolejką 31 lub 32, może użyć teraz „Dzikiej karty”, dzięki czemu można „wyczyścić” cały skład bez konieczności oddawania punktów na prowizje.

Pamiętajmy też o tym, że w 33. kolejce liczą się wszystkie punkty uzyskane przez zawodnika, a nie średnie. Warto więc przewidywać, która z serii może potrwać dłużej. W finale gramy do czterech wygranych, a w rywalizacji o brązowe medale – tylko mecz i rewanż.

Nie zapomnijcie ustawić swoich składów na 33. kolejkę najpóźniej w piątek 31 maja przed godziną 19.45!

Oto przegląd par w 33. kolejce Menedżera Orlen Basket Ligi, czyli rywalizacji o medale:

Finał: Trefl Sopot (2) - King Szczecin (4)

Wielki finał zapowiada się pasjonująco, nie tylko dlatego, że grają przeciwko sobie dwaj doskonale znający się ze wspólnej pracy w Zielonej Górze trenerzy – Żan Tabak i Arkadiusz Miłoszewski. Nie ma wątpliwości, że w finale wystąpią dwa najlepsze zespoły sezonu, mające najmocniejsze składy i najlepiej przygotowane do gry. Wynik jest absolutną zagadką. Na pierwszy rzut oka obrońcy tytułu ze Szczecina powinni być mocniejsi, ale przecież Trefl już zadziwiał w tych rozgrywkach wielokrotnie. Świetnie zapowiada się też rywalizacja gwiazd, gdzie w Kingu przez cały sezon znakomici są rozgrywający Andrzej Mazurczak (rekordowe 868 punktów w sezonie) i niski skrzydłowy Zac Cuthbertson (725 pkt. w całych rozgrywkach), a w Treflu najlepszy wynik w sezonie dzierży środkowy Geoffrey Groselle (645 pkt., z czego część w Zastalu), ale w ostatnim okresie najlepiej wypada rozgrywający Jakub Schenk (440 pkt. w sezonie).

W półfinale w Treflu najwięcej punktów niespodziewanie zdobył jednak zupełnie ktoś inny. Rozgrywający Paul Scruggs wypełniał pracowicie cały arkusz statystyczny, więc jego 80 pkt. nie może dziwić. Niski skrzydłowy dorzucił w czterech meczach ze Śląskiem 66 pkt., a Groselle miał 65. Schenk zgromadził 61 punktów, co tylko pokazuje, jak wyrównany jest zespół Trefla. A przecież nie jest powiedziane, że w finale przydatniejsi nie okażą się choćby silny skrzydłowy Jarosław Zyskowski (37 pkt. w półfinale) czy rozgrywający Benedek Varadi (54 pkt. w rywalizacji ze Śląskiem).

Dla Kinga w półfinale – w zaledwie trzech meczach – najlepiej punktował Cuthbertson, który zgromadził 75 pkt. Nieco słabiej - ale nadal dobrze! – wypadł tym razem Mazurczak (53 pkt.), a do dobrej formy wrócił silny skrzydłowy Tony Meier (51 pkt.). Dobrych graczy w Kingu jest więcej, nie można przecież zapomnieć o środkowych Michele Kyserze (38 pkt.) i Morrisie Udeze (32 pkt.), albo choćby o dwóch kolejnych rozgrywających Avery Woodsonie (45 pkt.) i Matcie Mobleyu (37 pkt.). W finale większą rolę mogą odegrać także Polacy: niski skrzydłowy Przemysław Żołnierewicz (35 pkt. w półfinale) oraz dwaj silni skrzydłowi Michał Nowakowski (32 pkt.) i Kacper Borowski (17). I tak wśród groźnych zawodników Kinga wymieniamy całą dziesiątkę, która wychodzi na boisko, co tylko świadczy o mocy obrońców tytułu.

O 3. miejsce: Śląsk Wrocław (6) – PGE Spójnia Stargard (8)

W tej rywalizacji przegranych w półfinale pierwszy mecz odbędzie się w Stargardzie, a rewanż – we Wrocławiu. Faworytem wydaje się być Śląsk, który dłużej grał w półfinale, a także bardzo chce przedłużyć medalową serię – miał brąz w 2021, złoto w 2022 i srebro w 2023. Jednak Spójnia na pewno ma swoje marzenia, a dłuższy wypoczynek przed decydującymi meczami ma swoje znaczenie. Nie wiadomo, czy Śląskowi będzie mógł pomóc środkowy Artiom Parachowski, który zszedł z kontuzją z meczu 4 półfinału.

Z tej serii warto mieć w składzie tylko spektakularnych zdobywców punktów (są tylko dwa mecze!), a specjalnie ich w półfinale właśnie w tych zespołach nie było widać. Najlepsi strzelcy zespołów w tamtej fazie gry zdobyli tylko po 62 punkty, a więcej niż 40 miało tylko kolejnych trzech zawodników. W Śląsku tym najlepszym był niski skrzydłowy Jakub Nizioł, solidnie wypadł także silny skrzydłowy Angel Nunez (48 pkt.), a najlepszy punktujący w całym sezonie (676 pkt.) środkowy Dusan Miletić zanotował tym razem w czterech spotkaniach 48 pkt. Słabiej wypadli rozgrywający Hassani Gravett (tylko 34 pkt.) i Marek Klassen (32). Nie można było także raczej liczyć na niskiego skrzydłowego Daniela Gołębiowskiego (22 pkt.).

Z kolei w Spójni najwięcej punktów w półfinale (w zaledwie trzech meczach) zdobył Devon Daniels (62 pkt.). Pozostali wypadli marnie, włącznie z najlepszym punktującym w całym sezonie (zdobył w nim 654 pkt.) środkowym Wesleyem Gordonem, który uzyskał tylko 39 pkt. Jeszcze gorzej grał rozgrywający Stephen Brown, który uciułał zaledwie 15 punktów! OK, trzeba zaznaczyć, że było jeszcze dwóch innych zawodników pierwszej piątki, którzy byli jeszcze mniej produktywni – niski skrzydłowy Karol Gruszecki miał tylko 8 pkt., a silny skrzydłowy Aleksandar Langović zaledwie 11! Ponad oczekiwania wypadli chyba tylko dwaj koszykarze. Rzucający Alex Stein miał 51 punktów, a silny skrzydłowy Dominik Grudziński 25.

Załóż klub
zaproś znajomych
wygrywaj nagrody!


ZAREJESTRUJ SIĘ